Niżej trochę poważnie o tym, co najmniej poważne.
Nie jest to miejsce na ocenę samego tekstu pełnego prostych
rymów i eksponowania ludyczności, plebejskości naszej kultury. To pozostawiam
osobom, które się znają bardziej na tych kwestiach.
Dopiero, gdy ten utwór wygrał, go usłyszałem. I już po
pierwszym wersie zapaliła się „czerwona lampka”, czyli właśnie owo „poważne”.
Słyszymy:
Słyszymy:
„Cieszą się Polacy, cieszy Ukraina,
Że tu dla nas wszystkich Euro się zaczyna,
Że tu dla nas wszystkich Euro się zaczyna”.
Uderzający jest pierwszy wers, który mówi o narodowości (Polakach),
czyli odnosi się do największej grupy społecznej, o dość silnej tożsamości lub
przynajmniej silnym kulturowym rdzeniu. W drugiej jego części mowa jest zaś o
państwie (Ukrainie), a nie o narodzie. Muszę przyznać, że pierwsze moje
skojarzenie właśnie dotknęło tego, z czym walczą językoznawcy, a także
tropiciele każdego przejawu stereotypizacji w życiu publicznym. Oto bowiem z
Euro cieszą się Polacy i Ukraina. Ukraina? Czyli kto? Państwo? Kraina? Ta
kraina, w stosunku do której mówi się, że jedzie się „na Ukrainę”, jakby to
była część Wielkiej Polski? (Podobnie zresztą jak „na Litwę”, „na Węgry”. A przecież mówimy, że jedziemy
„na Mazury”, „na Podhale”
).
Czy może chodzi jednak o coś innego? Może chodzi tylko o
rytm,
„Ukraina”
i dalej
„zaczyna”
. A może chodzi o to, aby nie używać tego źle
kojarzącego się słowa, którym jest „Ukrainiec”? (Według badań sprzed 11 lat
Ukrainiec na poziomie stereotypu, czyli poziomie 20% wskazań, kojarzył się z
UPA). Może to jest zwykła nadgorliwość i tak naprawdę to jest podkreślenie
faktu, że Ukrainę zamieszkuje liczna mniejszość rosyjska (plus inne
narodowości, ale już mniej liczne, w tym Polacy)?
Na niekorzyść, zaraz po tym dość niefortunnym rozróżnieniu,
słyszymy, że „tu dla nas wszystkich Euro się zaczyna”. Kim są ci oni („my”).
Polacy? A jeśli odpowiedź jest twierdząca, to znaczy, że Ukraina cieszy się, że
w Polsce jest Euro? Czy może oba kraje stają się w tym sensie jednością i „tu”
oznacza „Polskę i Ukrainę”? To ostatnie jednak też nie świadczyłoby in plus w
świetle tego rozróżnienia. A może Ukraina równać się ma
„mieszkańcom Ukrainy”? To co wtedy z narodowościami, które zamieszkują Polskę?
Ratuje tylko te cztery wersy fakt, że ocena wzajemnych relacji w
społeczeństwie polskim zmienia się na korzyść i miejmy nadzieję, że nie jest to
tylko kwestia deklaracji, chociaż istnieją próby zastąpienia słowa
„Ukrainiec” słowem
„Ukraińczyk”, gdyż to pierwsze nadal jest konotowane negatywnie. Może więc fakt, że piosenka ludowa trochę nawiązuje
do tego ludowego rozróżnienia, jest jak najbardziej na miejscu?
(Michał Baluch)
Źródła:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz